Obrona Dyplomu. Zakończenie nauki na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu na kierunku Sztuka i Wzornictwo Ceramiki.
Bardzo emocjonujący i bogaty w doświadczenia czas – zarówno trudne, jak i radosne. Pobodnie jak samo odebranie dyplomu. Z jednej strony poczułam ogromną ulgą i satysfakcją, że się udało, a z drugiej niepewność o to co dalej, czy moje pomysły i decyzje okażą się słuszne, a zdobyta wiedza wystarczająca.
Dwumiesięczne praktyki w cypryjskiej pracowni Diatehnon arts & culture, prowadzonej przez dwójkę inspirujących artystów Ewelinę i Manolisa.
Zobaczyłam tam, jak marzenia o własnym twórczym miejscu materializują się w rzeczywistości, że takie przestrzenie są poszukiwane i potrzebne. Dodało mi to odwagi w planowaniu własnej pracowni z unikalnym klimatem i duszą. Ponadto pobyt w nadmorskiej miejscowości Limassol utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę żyć w pobliżu morza… W moim przypadku padło na Gdańsk.
Wraz z narzeczonym, z samochodem wyładowanym po sufit i mglistym pojęciem co dalej, przyjeżdżamy do Gdańska.
Wynajęliśmy sympatyczne mieszkanie, które od razu przypadło nam do gustu, a ja niemal od razu zaczęłam pracę w sklepie z ceramiką bolesławiecką. Zamierzałam rozglądać się za pracownią i powoli rozkręcać ją, pracując na etacie. Plan był całkiem sensowny, jednak jednego nie przewidziałam…
Wybucha Pandemia koronawirusa.
Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, jak ten mikroskopowy zarazek przewrócił nasze życie do góry nogami. Moje również nie zachowało ani odrobiny równowagi. Wszystkie swoje plany musiałam skroić na nowo, dostosować do zaistniałej sytuacji. Na nieokreślony czas musiałam zawiesić plany o prowadzeniu zajęć ceramicznych, nadal jednak mogłam robić swoje prace. Pozostawało pytanie gdzie…
Mimo niepewnej sytuacji nie zamierzałam wracać w rodzinne strony. Czułam, że powinnam pozostać i działać w Gdańsku.
Podjęłam się pracy w sklepie spożywczym – wydawała mi się najpewniejsza w tym trudnym czasie, gdy inne biznesy się zamykały, zarobione pieniądze odkładałam na narzędzia i surowce do pracy. Intensywne poszukiwania opłaciły się – znalazłam lokal, który miał stać się moją pierwszą pracownią. Choć słowo ,,lokal” nie oddaje obrazu tego miejsca. Była to po prostu piwnica. Stara i zapomniana, nieużytkowana od lat, w momencie gdy tam trafiłam nadawała się może do trzymania słoików na zimę. Jednak miała kilka kluczowych dla mnie zalet – była blisko mojego mieszkania, miała spory metraż, a opłaty były niewielkie. Pomyślałam, że warto spróbować. Tata i narzeczony pomogli mi z remontem, o ile całkiem nieźle taplam się w glinie, to nie jestem najlepszym majstrem. Bez pomocy bliskich pewnie nie powstałoby miejsce, w którym wreszcie mogłam tworzyć. Kupiłam koło, piec i glinę. I tak moje plany zaczęły nabierać kolorów.
Toczę, lepię i eksperymentuję.
Staram się przypomnieć dłoniom jak postępować z gliną (co nie jest łatwe po dość długiej przerwie). Poszukuję odpowiednich form i kolorów. Paradoksalnie stworzenie miejsca, gdzie są już potrzebne narzędzia i materiały nie było najtrudniejszym zadaniem, kluczowym stało się nadanie mu charakteru.
Choć teraz, gdy to piszę wiem, że budowanie marki to płynny proces, nieustannie wzrasta wraz ze mną, zmieniam i poszukuję, aby moja twórczość była jak najbardziej spójna ze mną. Zgodna z pierwotnym założeniem, aby poprzez niewielkie przedmioty codziennego użytku, wprowadzać odrobinę piękna w życie ich użytkowników. Bo każdy zasługuje, by obcować ze sztuką na codzień :).
Zaczynam pokazywać w sieci swoją pracę, opowiadam o procesie powstawania ceramiki, a także o tym, co kryje się za kulisami. Okazuje się, że wiele osób jest zainteresowanych tradycyjnym rzemiosłem, a niektórzy z nich sami chcieliby spróbować swoich sił w tej twórczej zabawie.
Po niecałych 2 latach w piwnicy czuję, że czas wyjść bardziej do świata. Rozglądam się za lokalem, w którym nie tylko samam będę mogła nadal pracować, lecz też poprowadzę zajęcia i warsztaty. Poszukiwania nie były łatwe, ale poszły mi sprawniej niż za pierwszym razem. Znalazłam odpowiedni lokal, który również potrzebował remontu, ale był przestronny i jasny. Przeprowadzka musiała jednak chwilę zaczekać…
Oficjalnie otwieram pracownię Borpot. Urządzam się w nowym miejscu, projektuję nowe naczynia, do zajęć dołączają pierwsi kursanci. Wiele się dzieje, ale wiem, że to dopiero początek nowej przygody :).
Powstaje sklep on-line. Swoimi produktami moge dzielić sie w sieci, trafić do szerszego grona odbiorców. Mam także szansę opowiedzieć swoją historię, którą właśnie czyta jeden z moich wyjątkowych klientów. Dziękuję za odwiedziny, mam nadzieję, że znajdziesz tu wyjątkowe naczynie dla siebie :).
Co mówią o mnie klienci?
Zobacz najnowsze opinie w mapach google!